Obawiam się, ze stosowanie podkładek (nawet silikonowych) nie pomoże, o ile nie zaszkodzi.
Źródłem dźwięku jest struktura krzemowa, a nie obudowa jako taka - to raz. Obudowy tych elementów już są izolowane (plastikowe), więc dodatkowa oporność elektryczna może spowodować przegrzanie się struktury (o ile nie będzie dostatecznie mocno przykręcone), a z kolei lekkie dokręcenie... Patrz wyżej i wyciągaj wnioski.
To na wstępie..
Dalej:
piszczeć przestaje jeżeli dotykam tego radiatora albo śrubek gołym palcem. Jeżeli dotykam tego przez np szmatkę, albo gumową rączkę śrubokręta piszczy dalej.
Obawiam się że dotykanie "paluchem" zmienia jedynie pojemność widzianą przez układ przełączający, a co zatem idzie zmienia po prostu parametry włączania/wyłączania tych elementów. Tu też raczej bym nie odważył się na kombinacje z wprowadzaniem (celowym) pojemności - w celu wydłużenia czasu przełączania - bo w sumie to o to chodzi. Czemu? Tłumaczę i objaśniam:
Tranzystor kluczujący (a zapewne to właśnie te elementy ) jak wyżej wspomniał Kol. rafal.220 pracują z dużą częstotliwością. Ważne jest przy tym zacho=wanie jak najmniejszego czasu włączenia/wyłączenia tranzystora - gdy ten jest "na wpół otwarty" wytraca się na nim moc - w zależności od zastosowania nawet do kilkunastu/kilkudziesięciu watów. Podczas gdy sprawny tranzystor gdy nie przewodzi można założyć, że ma nieskończenie wielką oporność (więc prąd nie płynie i w związku z tym mocy nie ma...

), a gdy przewodzi oporność złącza maleje nawet (w zależności od typu elementu) do ułamka oma. Więc i w takim wypadku mocy nie ma... Znaczy (żeby była jasność -!) jest, ale w granicach tolerowanych przez sam tranzystor i jego radiator (dlatego w układach np. wzmacniaczy "cyfrowych" - klasy D - stosowane radiatory są znacznie mniejsze niż w analogicznej mocy wzmacniaczach "analogowych").
Zachwianie (wydłużenie) czasów przełączania tranzystora nieuchronnie prowadzi więc do znacznego wzrostu mocy traconej w półprzewodniku, w efekcie struktura i sam tranzystor... wybucha

.
Ponieważ jak sam Autor pisze; dzieje się tak od samego początku, wypada przyjąć, że "ten typ tak ma" - widocznie konstruktor takie warunki pracy założył, i nie ma co zmieniać, żeby nie zepsuć.
Pozostaje przywyknąć...
