Wymyśliłem sobie podobny układ jak w narciarstwie. Na górze nadajnik i tyczka, która po jej przekręceniu (moment startu) wysyła sygnał do odbiornika na dole. Odbiornik uruchamia stoper, który jest wyłączany na dole fotokomórką.
W takim wariancie przekazywanie sygnału startowego musiałoby:
- * Być wykonalne. Co na zalesionym, pofałdowanym stoku wcale nie jest takie oczywiste.
* Być niezawodne. Wyobraź sobie minę zawodnika słyszącego na mecie: "Nie zadziałał stoper. Musisz pojechać jeszcze raz". 
* Odbywać się z niewielkim i co najważniejsze powtarzalnym opóźnieniem, z błędem nie większym niż założona rozdzielczość pomiaru czasu.
2km to w ogólności nie jest odległość trudna do pokonania. Jednak pracując w pasmach ISM (433MHz lub 886MHz) dysponujesz bardzo ograniczoną mocą a przede wszystkim musiałbyś zapewnić optyczną widoczność anten. A to na zalesionym, pofałdowanym stoku może okazać się marzeniem ściętej głowy.
Mniej krytyczne pod względem wrażliwości na przeszkody w torze radiowym będzie pasmo CB (PM-27). Jednak zarazem bardziej podatne na zakłocenia (również dalekosiężne), a poza tym nieporęczne ze względu na wymiary anten. Poza tym zawężanie pasma odbiornika w celu poprawy odporności na zakłócenia spowoduje wydłużenie czasu detekcji co może pogrzebać powtarzalność pomiaru na poziomie setnych części sekundy.
Dlatego zamiast przesyłania z góry na dół impulsu zsynchronizowanego dokładnie z momentem startu zawodnika optowałbym raczej za:
- 1) Niezależnym, dokładnym pomiarem czasu na starcie i na mecie.
2) Przesyłaniem komunikatu zawierającego numer zawodnika i zarejestrowany czas jego startu (timestamp) a następnie wyliczaniem czasu przejazdu jako różnicy między zarejestrowanym na górze i przesłanym w komunikacie czasem startu a zarejestrowanym na dole czasem dotarcia do mety.
ad 1):
Jakiej oczekujesz dokładności pomiaru? Podejrzewam, że nie większej niż 0.01s a w praktyce wystarczy pewnie 0.1s
Pomiar czasu na starcie i na mecie musi się odbywać wg. tej samej podstawy czasu. Dwa zegary napędzane generatorami kwarcowymi o odstrojeniu względnym < 1e-7 w ciągu doby rozjadą się nie więcej niż o 0.01s. Zatem wystarczyłoby jednorazowe zsynchronizowanie liczników czasu na krótko przed zawodami (najprościej jak się da, tzn. przez połączenie kabelkiem).
Dokładność i stabilność częstotliwości rzędu 1e-7 powinieneś uzyskać bez trudu z dowolnym generatorem TXCO. (Hint: zobacz co mają w Gammie:
http://www.gamma.pl ).
Ew. możesz zastosować zwykłe kwarce o przeciętnej stabilności (1e-5..1e-6) ale podstrajać je synchronizując długoterminowo z sygnałem 1pps otrzymanym z modułu GPS.
ad 2):
Zakodowany komunikat z danymi startowymi powinien dotrzeć na metę w _rozsądnym_ czasie. Tzn. najlepiej zanim zawodnik dojedzie na metę, żeby mógł od razu obejrzeć tablicę wyników. Ale na pewno nie musi to nastąpić dokładnie w momencie startu. W najgorszym razie nawet zwiezienie kompletu danych startowych rowerem już po zawodach pozwoli na odtworzenie wszystkich wyników.
W tym wariancie można sobie pozwolić na przesyłanie komunikatów niemal w dowolny, byle skuteczny sposób, np:
- GPRS-em.
- SMS-ami.
- Baaardzo wolnym, wąskopasmowym (ale zarazem odpornym na zakłócenia) łączem radiowym. Może to być np. radiomodem zbudowany na bazie CB z parokrotną retransmisją pakietów albo tor złożony z radyjek PMR z repeaterem (papugą) umieszczonym w dobrze widocznym miejscu na sąsiedniej górce.
- Na karcie chipowej transmitowanej w kieszeni umyślnego
--
MDz