
A kończąc to "wymądrzanie się" - czytałem parę lat temu ciekawy artykuł, w którym było napisane, że elektronik-konstruktor to ginący zawód. Dziś niestety wydaje mi się, że to prawda... Po pierwsze, mnóstwo osób korzysta z gotowych produktów traktując je jako projekty referencyjne. Mało produktów powstaje od podstaw. Zwykle bierze się jakiś moduł, pisze soft itd. Większość nowości jest generowanych przez korporacje, które mają na to pieniądze. Tych korporacji jest skończona liczba i zatrudniają one określoną liczbę osób. Dodajmy do tego trend konsolidacji firm. Wystarczy przemnożyć jedno przez drugie. Pewne jeszcze z 30 lat i na świecie zostanie może ze 300 tysięcy prawdziwych konstruktorów. Reszta to będą naśladowcy. Myślę, że w miarę upływu lat ta liczba będzie jeszcze mniejsza.
Na Twoim miejscu elektronikę potraktowałbym bardziej jako pasję, natomiast - jeśli potrafisz programować - to poszedłbym w stronę aplikacji internetowych, protokołów komunikacyjnych, internetowych baz danych, szyfrowania (kryptografii) itd.
A odpowiadając na pytanie jak daleko można zajść ucząc się samemu - no cóż, życie uczy (może ktoś wyprowadzi mnie z błędu?), że zwykle firmy posługują się "łowcami głów", którzy nie bardzo mają pojęcie o tym, jak szukać fachowców w danej dziedzinie. Wierzą natomiast w to, że wykształcenie profilowe daje umiejętności i wiedzę, a nie doceniają pasjonatów. Startując na jakieś stanowisko razem z kimś "po elektronice", podpierając się słowami "sam się nauczyłem" raczej będziesz miał marne szanse
